Monday, October 1, 2007

I've sinned Vegas :)








Ok, stwierdzam, że jednak warto było pojechać do Stanów żeby to zobaczyć. Wyobraźcie sobie, że jedziecie 4 godziny przez pustynię. Od 3 godzin wokół was ciągle ten sam widok. Wypalona trawa, suche, skaliste pagórki, kaktusy. Droga od godziny jest prosta - ani jednego zakrętu. I nagle na środku pustyni jest miasto - i to nie byle jakie. Najbardziej luksusowe i rozrywkowe miasto na świecie - Las Vegas.

Vegas to głównie hotele, kasyna, kluby i centra handlowe. My mieszkaliśmy w hotelu Imoperial Palace, który miał świetne usytuowanie, bo praktycznie w centrum miasta. W Vegas jest jedna ulica, na której skupia się całe nocne życie miasta i własnie na tej ulicy znajdował się nasz hotel. Ponieważ nie jesteśmy aż tak bogaci, aby szastać pieniędzmi Imperial Palace nie był jakimś wielkim wypasem, ale nam taki standard wystarczał, bo i tak nie zamierzaliśmy spędzać dużo czasu w hotelu.
Najpierw zrobilismy rundkę po najfajniejszych hotelach. Musicie wiedzieć, że tam każdy hotel to takie małe muzeum. Zaczęliśmy od Bellagio. To ten hotel w którym kręcono Ocean's 11. Hotel już z zewnątrz wygląda imponująco, ale to co się dzieje w środku przechodzi najśmielsze oczekiwania. Wygląd wnętrza najlepiej skomenowała moja siostra - Natala - oglądając zdjęcia. Powiedziała "Ja bym mogła tam mieszkać na korytarzu". Ja też się podpisuję pod tym stwierdzeniem. Przepych Bellagio po prostu przytłacza. Żałuję, że nie wzięliśmy tam pokoju. W sumie cena jest mniej więcej taka jak za noc w krakowskim Sheratonie, a standard hotelu chyba już wyższy być nie może. Przed Bellagio znaduje się wielki basen z fontannami. Co godzinę odbywa się tam show. Zaczyna grać muzyka i fontanny poruszają się w jej rytm. To jest ten sam show, który pokazany jest na końcu filmu Ocean's 11. Niesamowite, naprawdę. Tutaj jest link do filmiku.

Następny hotel to Cesar's Palace. Jak sama nazwa wskazuje stylizowany jest na pałac Cezara. Przy jednym wejściu wita nas pomnik Cezara, a przy drugim fontanna z greckimi rzeźbami. Gdy pójdziemy dalej korytarzem, dojdziemy do miejsca, które wygląda jak pomniejszony plac św. Marka w Rzymie. Na suficie korytarzy są malowidła (takie jak w kościołach). Ogólnie też nienajmniejszy wypas.

Jak wdzicie, nie trzeba jechać do Europy, żeby zobaczyć jej zabytki. Wystarczy jechać do Las Vegas. Możemy tu znaleźć: wieżę Eiffla, Venecję, Plac św. Marka, Piramidy itp. Najbardziej rozwaliła mnie wenecja. Kanały wodne i zabudowania stylizowane na weneckie znajdują się oczywiście wewnątrz hotelu Venetian. Nad "Wenecją" znajduje się sufit, który imituje niebo. Nawet jego kolory się zmieniają w zależności od pory dnia. Gdy wchodzisz do pomieszczenia z "Wenecją" wydaje Ci się, że wyszedłeś z hotelu, a wcale tak nie jest. Po kanałach wodnych pływają gondole. Są tam nawet gondolierzy, którzy śpiewają po włosku i wożą zakochane pary :). "Wenecja" to jedna z rzeczy, która zrobiła na mnie duże wrażenie.

Wieczorem udaliśmy się na rundkę po kasynach. Kasyno znajduje się oczywiście w każdym hotelu. Są one ogromne. Przypuszczam, że w całym Las Vegas jest około milion automatów do grania. Nie przesadzam. Myślę, że to właśnie na automatach kasyna zarabiają najwięcej. Bardzo łatwo wrzuca tam się kasę i równie łatwo się ją przegrywa. Chociaż ja muszę przyznać, że na początku miałam szczęście bo wrzuciłam 5$ a wyjęłam 32$ :). Ale to było jednorazowe wydarzenie. Oczywiście później całą tą wygraną przegrałam, ale chodziło przecież bardziej o to żeby pograć a nie wygrać. Stwierdziłam, że będąc w Las vegas muszę sobie zagrać w coś na żetony. Znaleźlismy stolik Blackjacka z minimalną stawką 5$. Wszystkie inne miały większą minimalną stawkę. Najdroższy stolik jaki widziałam to chyba 500$ za wejście do gry. Niestety Blackjack nie okazał się dla mnie szczęśliwy i oczywiście przegrałam. Ale grało się bardzo fajnie. W ogóle to wszystkie osoby, które grały przy naszym stoliku przegrały. Nikt nie wyszedł do przodu na tym interesie :) Także pocieszam się, że nie tylko ja przegrałam.
Najlepszy biznes na wypadzie do kasyna zrobił Artur. Nie bawił się w żadne automaty, ani inne głupie gry, tylko siadł do stolika z pokerem. Wygrał 200$. No comment.

No i to by było mniej więcej na tyle jeśli chodzi o Vegas. Ciężko tutaj to wszystko opisać tyle rzeczy się tam dzieje. Szczegóły opowiem jak wrócę. Tymczasem zapraszam do oglądania zdjęć: jak zwykle tu.