Jeżeli chodzi o jedzenie to niestety Amerykanie nie mają się czym pochwalić. No właśnie niestety. Żałuję że nie wzięłam z Polski więcej gorących kubków i zupek chińskich. No ale nie narzekajmy jakoś już wytrzymam.
Oczywiście jeżeli pójdzie się do jakiejś restauracji to nawet jakoś to jedzenie smakuje, także jeżeli chce się zjeść coś zjadliwego to trzeba się liczyć z wydatkiem 15 $. Jeżeli ktoś się wybiera do USA to radzę nie ryzykować posiłków w restauracjach, gdzie ceny jedzenia są w okolicach 5$. My zaryzykowaliśmy i nie było to przyjemne. Tak nawiasem mówiąc to marzymy o schabowym. Może ktoś się zlituje i przyśle nam paczkę z dostawą jedzenia z Polski i gotowym schabowym ??? Tylko prosimy więcej niż jedną porcję bo jesteśmy gotowi za nią zabijać :)
Jak widać na zdjęciu ten post postanowiłam poświęcić mojemu głównemu produktowi żywieniowemu czyli jogurtowi. Szczególnie ciekawy jest on dlatego, że otwiera się z tej węższaj strony, a nie tak jak u nas z szerszej. Dziwne. Ale przynajmniej dobrze smakuje i nie jest smażone.
Oni tu smażą wszystko. Nie dziwie się że są grubi. W ogóle to strasznie to wszystko tłuste i jak już wsopminałam niedobre. Ble.
Dobrze, że pizza jest podobna do tej polskiej, bo inaczej nie mielibyśmy czego jeść na kolację.
Aha chciałam dodać, że miałam okazję jeść tutaj kałamarnicę i smażone małże. Nie polecam.
Jak też wspominałam w jakimś innym poście dane mi było spróbować domowego amerykańskiego steka. To było najlepsze co tutaj zjadłam. Polecam.
To tyle. Może coś pozwiedzamy w weekend to bedzie jakis ciekawy wpis :)
P.S. Zgrałam z aparatu kumpla jego zdjecia, miłego oglądania tutaj
Saturday, September 15, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
A co byś powiedziała na... naleśniki ruskie z sosem pieczarkowym? ;)
Nawet mi o nich nie przypominaj...
Post a Comment